09.04.2013 r.
Odwrotna strona medalu
BEZ OWIJANIA W BAWEŁNĘ, CZYLI PROSTO Z MOSTU
Spotkanie ok. 300 przedstawicieli spółdzielni z całego kraju, z większości branż, jakie odbyło się 5 marca br. w Sali Kolumnowej Sejmu było pierwszą od kilku lat dyskusją spółdzielców z rządzącymi.
Tutaj strona społeczna mówiła nie tylko jak zwykle szczerze i otwarcie, ale była też merytorycznie słuchana. Zapewniała to obecność członków 26-cio osobowej Komisji Nadzwyczajnej Sejmu, powołanej z udziałem członków parlamentarnej koalicji i opozycji.
Zgłaszane przez spółdzielców uwagi trafiały więc, bezpośrednio do autorów przyszłego projektu ustaw – prawo spółdzielcze i ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych.
Spotkanie charakteryzowała niebanalna atmosfera, gdzie mimo obustronnego szacunku dla spółdzielców i posłów mówiono sobie odważnie, między oczy trudne prawdy i to zarówno do prezydium, jak i z prezydium do sali.
O takiej dyskusji mówiło się kiedyś, że toczy się bez owijania w bawełnę lub prosto z mostu
i coś z tego klimatu było na rzeczy.
● Zaczął prezes Zarządu Krajowej Rady Spółdzielczej Alfred Domagalski wskazując, że projekty ustaw spółdzielczych są przeregulowane, drobiazgowe, spółdzielców traktuje się
w nich jak ludzi bezrozumnych, którym trzeba szczegółowo, krok po kroku tłumaczyć, co mają robić. To wyraz braku zaufania do ludzi, którzy z powodzeniem kierują wielkimi nierzadko przedsiębiorstwami spółdzielczymi – wytwórczymi lub mieszkaniowymi
z tysiącami lokatorów.
● Wieloletni poseł Lewicy, były wiceminister Finansów i spółdzielca Stanisław Stec zwracając się do Autorki najbardziej kontrowersyjnych projektów z PO (posłanki Lidii Staroń) określił wprost, że nadają się one do kosza. Nie można traktować projektów Pani Posłanki, jako pomysłów na reformę spółdzielczości.
● Nie szczędził druzgocących chwilami analiz projektów ustawy Stanisław Wysocki ze Spółdzielni Mieszkaniowej w Gdańsku. Odczytał listę posłów podpisanych pod kontrowersyjnym projektem ustawy dla mieszkaniówki – podając profesje zawodowe posłów. Wśród najróżniejszych specjalności, trudno dopatrzeć się znawców spółdzielni. Wskazywał na mierną, jakość prawa stanowionego przez posłów – wśród 50 artykułów prawa spółdzielni mieszkaniowych 30 zostało znowelizowanych, wiele zakwestionował Trybunał Konstytucyjny. Jak nazwać takie postępowanie legislacyjne – pytał retorycznie.
Dlaczego analizy projektów ustaw „w podtekście” i uzasadnieniach traktują spółdzielnie, jako siedliska korupcji, kolesiostwa, marnotrawstwa, dlaczego mówi się
o przestępczych zarządach? Mówca wyliczył, że w okresie minionego półrocza, wśród nagłośnionych afer, 11 toczyło się z udziałem samorządów i innych przedstawicieli struktur
z udziałem państwa i ani jedna przeciwko prezesowi spółdzielni.
● Andrzej Anulewicz, prezes Zarządu Krajowego Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”
i były senator RP zapytywał, dlaczego tworzone od 1990 r. prawo dla spółdzielni skutkuje, że spółdzielczość jest na równi pochyłej, często w upadłości; wytykał bezczynność elit rządzących w tym zakresie. Przypomniał, że niedługo po spec-ustawie z 20.01.1990 r Trybunał Konstytucyjny uznał jej niekonstytucyjność w ważnych obszarach, ale nikt łącznie
z jej autorem Leszkiem Balcerowiczem nie poniósł z tego powodu konsekwencji.
● Inny z mówców zapytywał, dlaczego w ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych
i następnie w całej spółdzielczości autorzy domagają się kadencyjności rad nadzorczych, (co już ma miejsce) oraz prezesów.
Ponieważ obywatele są równi wobec prawa, zaproponował by posłowie wprowadzili równocześnie ograniczenie kadencyjności dla siebie. Wielu z nich zasiada w parlamencie jeszcze sprzed transformacji mnogą ilość kadencji i jest to traktowane, jako powód do dumy. Ograniczenia kadencji nie ma też w radach gminnych oraz w radach i zarządach spółek.
● Zygmunt Paśnik z Rolniczych Spółdzielni Produkcyjnych zauważył, że autorzy projektów, słuchają elektoratu mniejszościowego, antyspółdzielczego, ignorując opinię ustawowych przedstawicielstw 8 milionów spółdzielców w kraju.
Narzucanie w wybieranych organach spółdzielczych parytetów wobec kandydatów,
z zakazami dla określonych funkcji, nazwał „upodleniem kadry kierowniczej spółdzielni”. Nie ma takich restrykcji w innych obszarach gospodarki.
Pytał; komu przeszkadzają Kongresy Spółdzielczości, organizowane, co 4 lata za własne pieniądze spółdzielców, dobrowolnie? Mają być zlikwidowane wg jednego z projektów.
Porcję nie zawsze słodkich uwag wysłuchali też spółdzielcy.
● Stanisław Stec pytał, dlaczego poza prasą spółdzielczą praktycznie zabrakło relacji
w centralnych mediach z V Kongresu Spółdzielczości. Podstawowy wątek podjął prowadzący obrady poseł Jan Bury, wytykając spółdzielcom niedostatek inwencji i przebojowości
w określonych sprawach. Na naszych oczach powstało imperium medialne ojca Rydzyka, inne wielkonakładowe tytuły, gorące dyskusje toczą się w internecie, – dlaczego te zjawiska nie dotyczą spółdzielców?
● Zapytywał też, dlaczego tak mało spółdzielni powstaje a więcej upada lub się likwiduje. Dlaczego w ostatnich 20-tu latach nie powstał żaden nowy bank spółdzielczy, choć powstało kilkanaście silnych komercyjnych? A gdzie są młode kadry dla spółdzielczości, kto je wychowuje.
● Prowadzący spotkanie poseł Jan Bury zapewnił, że w Komisji Nadzwyczajnej ds. prawa spółdzielczego nie ma celebrytów, tylko są ludzie, którzy chcą zrobić dobre prawo.
Zakończył spotkanie stwierdzeniem, że spółdzielnie są nam w kraju potrzebne i to nie jest slogan.
Obserwator
Ps. Teks stanowi wybrane fragmenty felietonu z KURIERA SPÓŁDZIELCZEGO, autorstwa – red. Naczelnego – Tadeusza Krasuckiego.